Ulubieńcy października

Ale gorąco! U mnie jest dzisiaj 20 stopni i uporczywe słońce, a jest koniec października. Śnieg już powinien być, heloł ;) Trudno, na pogodę nic nie poradzę, normalni ludzie pewnie się cieszą, ja bym wolała, żeby było nieco chłodniej ;) Zasiadam więc z moją ulubioną herbatką "parzoną" na zimno (pisałam o niej tutaj) i jedziemy z ulubieńcami października.






Pierwszy ulubieniec towarzyszy mi już od dość dawna i nawet raz już o nim pisałam, ale jakimś cudem nie znalazł się w żadnych wcześniejszych ulubieńcach, a powinien (cóż za KOSZMARNE niedopatrzenie z mojej strony, nie wiem jak mogłam do tego dopuścić). Mówię o szczoteczce sonicznej Dermofuture, której zafundowałam dość solidny test i oczywiście napisałam recenzję. Nie będę się więc jakoś szczególnie rozwodzić nad tym gadżetem, już raz zrobiłam to tutaj, więc ciekawych zapraszam i dodam tylko, że dalej tej szczoteczki używam, jestem bardzo zadowolona z tego co robi i jak działa, nawet zaczęłam ostatnio używać tej drugiej, masującej strony, która wcześniej wydawała mi się zbędna (Iktorn niedawno dostał swoją z Aliexpress, porównanie wkrótce)




Drugim ulubieńcem są te oto malutkie tubeczki, a dokładniej ich zawartość. Są to maseczki Yves Rocher, zielona jest na bazie białej glinki, ma za zadanie oczyszczać skórę, zwężać pory i redukować wydzielanie sebum. Jak na maskę z glinką przystało - wysycha (oczywiście jeżeli jej na to pozwolimy, bo nie musimy) ale jak już zaschnie, to nie na beton i bardzo łatwo się zmywa.  Niebieska jest nawilżająca, nawet powiedziałabym lekko łagodząca (zdarza się, że nakładam ją po kwasach i bardzo fajnie łagodzi lekkie zaczerwienienie). Zdarza mi się ją stosować na noc zamiast kremu, a nawet na dzień pod makijaż, bo jest bardzo lekka (kremowo- żelowa) i szybko się wchłania. Obie bardzo ładnie pachną i zostawiają uczucie świeżej, czystej skóry. A, no i dość istotna sprawa. Pomimo niewielkiego rozmiaru obie maski są super wydajne, a taka tubka kosztuje około 16 zł. Ja sobie nie żałuję, używam często już ponad miesiąc, a niewiele z tubeczek ubyło.

A jak już robimy sobie takie SPA, to może nam wskoczyć mój kolejny ulubieniec, czyli kapsułki pod oczy Ava. Taka kapsułka zawiera lekkie (pomimo tego że olejowe) serum na skórę pod oczami. Robi to co powinno takie serum robić: nawilża i wygładza skórę bez obciążania jej. Opakowanie zawiera 7 kapsułek, jedna kapsułka wystarcza na 4-5 użyć (takich moich. Z rozmachem ;)) Nie używam ich codziennie, tylko od czasu do czasu kiedy widzę, że moja skóra pod oczami jakoś gorzej sobie radzi (na przykład kiedy zaczynają grzać kaloryfery ;))




I na koniec jedyny w tym miesiącu ulubieniec makijażowy (ja nie wiem co się ze mną ostatnio dzieje...) Baza pod cienie. Kategoria produktów której nienawidzę, ponieważ do tej pory nic u mnie nie działało tak jak powinno. Dlaczego? A dlatego, że mam bardzo mocno przetłuszczające się powieki, więc każdą bazę którą do tej pory testowałam (i te tanie i te drogie, Wibo, Essence, Ingloty, The Balmy i inne cuda- wianki. Nawet baza mojego ukochanego Lumene nie działała u mnie za dobrze) musiałam pudrować cholerstwo bo inaczej cienie zwijały się na powiece jeszcze w trakcie nakładania, jak asfalt po 19:30 w Wąchocku. Po przypudrowaniu cienie nie kleiły się już tak dobrze, te błyszczące nie były już takie świecące (jak lotnisko pod Radomiem). Bardzo mnie to denerwowało, bo kiedy chciałam zrobić mocny, super kolorowy lub mega błyszczący makijaż to nie mogłam, bo nie chciało się kleić. I kicha. I właśnie zdałam sobie sprawę, że nie powiedziałam co to za baza która wreszcie u mnie działa ;)




Baza pod cienie Golden Rose. Jest miarodajnie tania (jakieś 16-17 zł), wydajna, z lekkim kolorem, lekko zastygająca. Cienie świetnie się do niej przyklejają, dobrze rozcierają, nie ważą, można na nią kleić pigmenty, brokaty i inne cuda, a także widocznie podbija pigmentację cieni. Na tym produkcie cienie utrzymują mi się dłużej niż na innych, nawet przypudrowanych bazach.
Zrobiłam takie małe porównanie jak wyglądają nowe cienie (też z Golden Rose) bez bazy i z bazą. Tak, Golden Rose wypuściło nowe cienie. Oczywiście, że testuję ;)


Tu bez bazy...


...a tu z bazą ;)


To tyle na dzisiaj, trzymajcie się ciepło i do następnego razu, który już się szykuje ;)

Iktorn pozdrawia i radzi: Zawsze stosuj podkład przed lakierowaniem odpowiednio dobrany do powierzchni :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Felicea Naturalny olejek regeneracyjny- recenzja z analizą składu

Łuszczyca- co zrobić jak nie wiadomo co robić ;)

Sposoby na trwały makijaż bez efektu "tynku", "tapety" i "ciastka"