Szczoteczka soniczna Dermofuture- czy to ma sens

Cześć!

Zakupiłam ostatnio nowy gadżet- jak się zapewne domyślacie po tytule, chodzi o szczoteczkę (myjkę?) soniczną marki Dermofuture ;) Jeśli jesteście ciekawi co to takiego, co ma robić i jak się spisuje przy mojej bardzo dziwnej skórze, to zapraszam do dalszego czytania :)







Zacznijmy od tego, co takiego jest z tą moją skórą, że postanowiłam nazwać ją dziwną. Dzięki temu będziecie w stanie stwierdzić, czy taka szczoteczka pomoże na Wasze problemy, czy też zupełnie nie jest to gadżet dla Was.
Otóż Szanowni Państwo, moja cera jest dość wrażliwa i odwodniona (nie jakoś ekstremalnie, tak w skali od 1-10 dałabym jej 4 jeśli chodzi o wrażliwość), ma mnóstwo rozszerzonych porów oraz niesamowicie się przetłuszcza. Nie chodzi o lekkie świecenie trzy godziny po nałożeniu makijażu. Rozmawiamy o niesamowitym błysku 24h/7 i chodzeniu w obłoczku pudru. Oprócz tego skórę mojej twarzy i szyi regularnie zamieszkuje całkiem duża ilość tak zwanych "niedoskonałości", czyli upierdliwych zaskórników zamkniętych i otwartych, które pomimo regularnych i brutalnych eksmisji niezwłocznie powracają na miejsce.

Co to takiego ta szczoteczka soniczna?

Jest to urządzenie, które ma przede wszystkim pomóc w dokładniejszym oczyszczeniu skóry. Dzięki dość gęsto ułożonym "wypustkom" i regulowanym wibracjom, ma lepiej oczyszczać i złuszczać martwy naskórek niż inne manualne gadżety oczyszczające.

Kupiłam szczoteczkę Dermofuture z kilku powodów i nie ukrywam, że jednym z nich była dość niska jak na tego typu produkt cena. Na rynku jest pewien soniczny kolos, ale pomimo mojego całego kosmetycznego szaleństwa nie zdecydowałam się na wydanie milionów monet na ten jeden konkretny produkt. Szczoteczka soniczna z Dermofuture ma równie dobre opinie, a kosztuje około 600 zł mniej niż "oryginał".

Czy ma prawo działać?

Moim zdaniem tak, chociaż oczywiście dużo zależy od tego, jakich cudów od niej oczekujemy. Ja uznałam, że w przypadku mojej cery może się sprawdzić przede wszystkim ze względu na to, że mojej skórze służy takie codzienne lekkie złuszczenie i tym samym oczyszczenie porów z sebum i zrogowaciałego naskórka.

Czy może całkowicie zastąpić peeling?

U niektórych pewnie tak, ale zależy to od rodzaju cery. Jeśli nie macie kłopotu z suchymi skórkami lub zaskórnikami, jeżeli Wasza skóra jest względnie normalna myślę, że jak najbardziej można spróbować zastąpić peelingi fizyczne taką szczoteczką. U mnie to nie zadziała, mimo stosowania szczoteczki raz czasem dwa razy w tygodniu i tak robię peeling, ale jest to bardzo delikatne złuszczanie. W związku z tym, że zbliża się jesień <zaciera ręce> wkrótce peelingi fizyczne zastąpię kwasami, ale na to jeszcze trzeba chwilkę zaczekać :)





Sposób użycia:

Po usunięciu makijażu, na mokrą skórę nakładam piankę myjącą lub żel i po prostu masuję sobie twarz bez jakiejś specjalnej kolejności. Intensywność wibracji ustawiam w zależności od tego, jak bardzo napięte mięśnie mam w danym dniu.

Moje pierwsze wrażenie:

Przy pierwszym użyciu szczoteczki moje uczucia były bardzo mieszane, głównie dlatego, że do tej pory byłam przyzwyczajona do mycia twarzy gąbkami konjac (nieco więcej na ich temat pisałam we wpisie o oczyszczaniu). Te gąbki są niezwykle miękkie i delikatne, dlatego kiedy pierwszy raz używałam szczotki wydawało mi się, że jest strasznie sztywna i twarda. Mimo to po użyciu moja skóra była wyraźnie wygładzona (macałam) oraz zauważyłam przyjemne rozluźnienie mocno spiętych do tej pory mięśni twarzy.

Należy nadmienić, że szczoteczka soniczna dość głośno "bzyczy" podczas używania, ale dla mnie jest to bardzo niewielka niedogodność.

Po dłuższym stosowaniu:

Jestem dość zadowolona z tego co ta szczoteczka robi. Nie oczekiwałam cudów i niesamowitej odmiany mojej cery więc nie może być tutaj mowy o rozczarowaniu. Dość szybko przyzwyczaiłam się do sztywności szczoteczki w porównaniu z gąbką konjac, więc już mi to zupełnie nie przeszkadza. Musiałam jedynie zmniejszyć nacisk na skórę, ponieważ przy gąbkach mógł on być zdecydowanie większy, a ja mam dość ciężką rękę ;)
Duży plus za masaż, który serwujemy naszej twarzy dzięki tej szczoteczce. Jak już pisałam, super rozmasowuje obolałe mięśnie twarzy.
Jeśli chodzi o efekty wizualne, zauważyłam lekką poprawę kolorytu cery (zapewne dzięki codziennemu masażowi) oraz nieco zmniejszoną ilość mieszkańców w postaci zaskórników zamkniętych. Odnoszę wrażenie, że ilość zaskórników otwartch (czarnych kropek) w okolicy nosa również nieco się zmniejszyła, ale walka z tymi dziadami jest tak ciężka, że nie sądzę żebym kiedykolwiek się ich pozbyła. Zaczynam się z nimi zaprzyjaźniać. Stefan z rodziną pozdrawia ;)

Info dodatkowe

Szczoteczka ma również drugą stronę, która w teorii ma służyć do masażu (na przykład na serum lub olejku). Użyłam jej raz  i nie zrobiło to na mnie jakiegoś specjalnego wrażenia. Natomiast uczucie odprężenia mięśni po umyciu twarzy jest dla mnie zauważalne i bardzo je lubię (bo ja nerwowa jestem i mocno zaciskam szczęki w ciągu dnia, coby nikogo nie zagryźć ;P)

Dla kogo zdecydowanie nie

Dla niesamowitych wrażliwców, których skóra na najlżejsze dotknięcie reaguje histerią. Moja skóra jest troszkę wrażliwa i nadreaktywna, wiec po użyciu tej szczotki jest lekko zaczerwieniona przez około 10 minut, jednak po tym czasie zaczerwienienie udsępuje.  Zdaję sobie sprawę z tego, że jest mnóstwo osób o dużo bardziej wrażliwej skórze i dla nich może to być po prostu zbyt mocne (polecałabym za to bardzo delikatne gąbki konjac)

Poniżej wrzucam Wam kilka zdjęć wykonanych przed rozpoczęciem używania szczoteczki oraz po miesiącu stosowania. Efekty wizualne oceńcie sami :)


czoło


policzek


broda i żuchwa




Podsumowanie:

Lubię i będę używać. Myślę, że jest to gadżet wart zainteresowania, szczególnie jeśli Wasza cera wymaga mocniejszego oczyszczenia i złuszczenia. Czy jest to coś, co KAŻDY, KONIECZNIE, BEZDYSKUSYJNIE musi mieć? Nie :) Czy sprawi, że nasza skóra nagle stanie się sto razy piękniejsza i odmieniona? Też nie :) Ale u mnie sprawdza się dobrze. 4,5 gwiazdki na 5 ;)


A może to nie powinny być gwiazdki? Może moją skalą powinny być termometry (że gorączka, wiecie...) albo jednorożce. Lubię jednorożce, zawsze chciałam jednego mieć ;)



Opinia Iktorna: Nie toleruję marketingowego bulszitu, z "sonicznością" ta szczota ma tyle wspólnego co Cornflakes z glutenem czyli ładny napis na opakowaniu. Słowo soniczny oznacza nic więcej jak dźwiękowy. Zgodnie z tą nomenklaturą każdy wibrator pieczołowicie schowany w nocnej szafce powinien się nazywać masażerem sonicznym. Szczoteczka powinna nazywać się wibracyjną lub oscylacyjną. Czepiam się nazwy i promocji, a nie działania. Oczyszczać to coś musi bo jeśli nie działa to idea wiertarki udarowej nie ma sensu i w wielkiej płycie żadna szafka by nie zawisła....
PS. Nie używałem ale zamówiłem swoją... ogłaszam pierwszy wielki test Iktorna....

No cóż, mam nadzieję, że Iktorn nie zginie, a ten wpis był dla Was w jakiś sposób przydatny, może komuś pomógł podjąć decyzję czy warto kupić czy nie :)

Trzymajcie się i do zobaczenia ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Felicea Naturalny olejek regeneracyjny- recenzja z analizą składu

Łuszczyca- co zrobić jak nie wiadomo co robić ;)

Sposoby na trwały makijaż bez efektu "tynku", "tapety" i "ciastka"