Recenzja Carnival xl Pro Palette

Pisałam niedawno o drobnym wypadku z udziałem nowej palety Carnival. Polecam przeczytać ten wpis (link TUTAJ). Dzisiaj przyszedł czas na pełną recenzję palety oraz rzecz jasna kilka makijaży z jej użyciem.








Jak wspomniałam w poprzednim wpisie, nie był to mój pierwszy kontakt z cieniami tej marki. Na jednym ze szkoleń miałam okazję pracować na pierwszej wersji palety Carnival i baaaardzo mi się spodobała, więc jak tylko pokazała się ta- z cudownymi zieleniami- nie ukrywam, że oczka mi się zaświeciły ;)

Opakowanie jest solidne, z grubej tektury i co tu dużo mówić- po prostu ładne. W środku jest dobrej jakości, duże lusterko. Pierwszą rzeczą, do której muszę się przyczepić, jest rozmiar i waga palety. Ona po prostu nie służy do trzymania w dłoni, trzeba położyć ją na blacie i w ten sposób korzystać z cieni. Jeśli nie macie takiej możliwości (ja aktualnie nie mam :/) trzeba ją trzymać opartą na przedramieniu (jak dzidziusia ;p). Ale nie jest to wada, która mogłaby mnie zniechęcić do używania takich pięknych kolorów, więc przejdźmy do zawartości.






W palecie znajdziemy 30 matowych cieni, 10 błyszczących oraz 3 rozświetlacze. Rozświetlacze są bardzo intensywne, drobinkowe, pierwszy, najjaśniejszy jest dość mocno złoty, pozostałych używam jako cieni, ponieważ kolory są dość ciemne.

W palecie znajdziemy neutralny, matowy beż jak i matową czerń, co zaliczam oczywiście na plus, jednak osobiście wolałabym, żeby matowy beż był nieco większy (przykładowo  zamiast jednego z rozświetlaczy).

Jeśli chodzi o jakość cieni matowych, to nie mam im nic do zarzucenia. Nawet fiolet i niebieskości nie sprawiają mi żadnych problemów przy nakładaniu. Ładnie się rozcierają, łączą ze sobą, nie ma problemu z dokładaniem jednego cienia na drugi. Jeśli bardzo chciałabym się do czegoś przyczepić, to jedynie do tego, że podczas rozcierania nieco tracą na intensywności, jednak tak jak wspomniałam, nie ma problemu z dołożeniem koloru.

Cienie błyszczące są lekko mokre, lepkie, bezproblemowo kleją się nawet do suchej powieki (nie ma potrzeby nakładania kolejnej warstwy bazy czy kleju do brokatu). Pigmentacja jest wręcz kosmiczna. Pośród błyszczących cieni brakuje mi jedynie czegoś jasnego, neutralnego (ale rozświetlacze też dają radę).






PLUSY:                                                                    
  • bardzo dobra jakość cieni 
  • dobra pigmentacja
  • łatwa praca z cieniami (nawet z tymi "trudnymi" jak fiolety)                                    
  • duża różnorodność kolorystyczna
  • matowy beż oraz czerń

MINUSY: 

  • rozmiar i waga (nieporęczność)
  • FARBOWANIE WŁOSIA PĘDZLI !!! (odsyłam do wcześniejszego wpisu, jeśli zdecydujecie się na zakup tej palety, polecam używać pędzli z czarnym włosiem, szczególnie do zieleni i fioletów)




OCENA KOŃCOWA:

opakowanie: 8/10

pigmentacja: 9,5/10

rozcieranie/łączenie się kolorów: 9,5/10

zestawienie kolorystyczne: 9/10

trwałość: 9,5/10








Cena tej palety to około 200 zł - jak na 40, tak dobrej jakości cieni cena nie jest wygórowana. Jeśli macie na nią chrapkę, zastanówcie się tylko, czy potrzebujecie takich kolorów (jeśli wolicie bardziej stonowane makijaże i najwyżej raz na jakiś czas jakiś akcent kolorystyczny, jest mnóstwo innych, bardziej poręcznych palet, którymi można się zainteresować). Natomiast jeśli jesteście wizażystami, albo po prostu lubicie poszaleć z makijażem i wiecie, że takie kolory będą u Was w użyciu- macie moje błogosławieństwo ;)


Iktorn poleca: szlifierkę do gładzi gipsowych powermat, robi robotę.



Ja jak zwykle dziękuję Wam za dotrwanie do końca oraz Iktornowi za linki jak zwykle na temat ;)
Trzymajcie się ciepło, bo zimno ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Felicea Naturalny olejek regeneracyjny- recenzja z analizą składu

Łuszczyca- co zrobić jak nie wiadomo co robić ;)

Sposoby na trwały makijaż bez efektu "tynku", "tapety" i "ciastka"