Mój ulubiony, wielofunkcyjny kosmetyk- czyli kilka słów o zaletach żelu aloesowego :)

Na blogach i jutubach o tematyce urodowej od ładnych kilku lat panuje dość duża popularność żelu aloesowego. Od kiedy na rynku europejskim zaczęły się pojawiać kosmetyki azjatyckie, żel aloesowy opanował cały internet :) Oczywiście ja, jako rasowy kosmetykoholik, również musiałam go wypróbować i przekonać się na własnej skórze o co chodzi i czy rzeczywiście jest to takie cudo.
No i co tu dużo mówić: żel aloesowy sprawdził się u mnie i to bardzo, nie tylko jako kosmetyk do stosowania na twarz i włosy. Ale po kolei...





Co takiego jest w aloesie?

Aloes w 98 procentach składa się z wody*, stąd jego niezwykle nawilżające właściwości. A pozostałe 2%? To przede wszystkim witaminy (A,C,E oraz witaminy z grupy B), makro i mikroelementy (wapń, magnez, chrom, selen, cynk, żelazo, miedź, potas, mangan, sód), sterole roślinne, kwas linolowy, kaprylowy, oleinowy i aminokwasy. Jak widać trochę dobra w nim siedzi ;)

Wpływ na organizm

Aloes w postaci świeżo wyciskanego soku lub kapsułek można oczywiście stosować wewnętrznie. Ze względu na zawartość dużej ilości witamin i minerałów regularne przyjmowanie aloesu przede wszystkim wspomaga odporność, ale także przyspiesza przemianę materii, pobudza apetyt, wspomaga usuwanie toksyn z organizmu oraz obniża poziom cukru. Decydując się na picie soku z aloesu trzeba jednak pamiętać o umiarze, ponieważ może działać żółciopędnie i przeczyszczająco- to tak ku przestrodze ;)




Wpływ na skórę i włosy

Patrząc na dość długą listę korzyści jakie przynosi aloes naszemu organizmowi, nie ma się co dziwić, że pozytywnie wpływa na stan skóry i włosów, przez co cieszy się tak dużym powodzeniem w kosmetyce. Może być stosowany przez osoby o bardzo różnych typach cery i z wszelakimi problemami skórnymi. Ma działanie przeciwzapalne, grzybobójcze, bakteriobójcze, więc dobrze sprawdzi się przy cerze z trądzikiem, a przez działanie nawilżające i łagodzące sprawdzi się dla skóry wrażliwej (także u osób z łuszczycą czy AZS). W awaryjnych sytuacjach można go również stosować jako środek do łagodzenia stanów zapalnych w jamie ustnej oraz aft.

Jeśli ktoś ma w domu żywy aloes, może wyciskać liście i uzyskany z nich płyn stosować na skórę i włosy. Ja zdecydowałam się na kupny żel aloesowy z dwóch powodów: po pierwsze nie mam kompletnie ręki do kwiatów (tak, zdechł mi nawet aloes. Chyba dawałam mu za dużo pić ;P), a po drugie zdecydowanie bardziej odpowiada mi konsystencja żelu niż płyn, jaki uzyskamy z liści.


Do czego ja używam żelu aloesowego

1. Maska do twarzy- moja paskudnie przetłuszczająca się, wrażliwa i wiecznie odwodniona cera bardzo polubiła się z tą maską. Raz w tygodniu nakładam na twarz grubą warstwę aloesu i czekam aż się wchłonie. Zazwyczaj trwa to około 10 minut :) Po tym zwykle nie nakładam już żadnego kremu, ewentualnie odrobinę oleju z pestek winogron na okolicę pod oczami. Taka maska dobrze nawilża, łagodzi podrażnienia, niweluje stany zapalne. Latem przyjemnie chłodzi. Może pomagać w łagodzeniu zmian trądzikowych, łuszczycowych i alergicznych (wpis o wysypce alergicznej)

2. Maska do włosów/ wcierka do skóry głowy- Szczególnie zimą zdarza się, że mam bardzo wysuszoną i podrażnioną skórę głowy. Nie dość, że swędzi, to jeszcze mało estetycznie sypie się z niej śnieg ;) I nie, nie jest to łupież, tylko zwykłe przesuszenie. Ratuje mnie wtedy nałożenie conajmniej pół godziny przed umyciem włosów grubej warstwy żelu aloesowego. Nie żałuję też wtedy moim włosom, odrobina nawilżenia na pewno im nie zaszkodzi ;) Ponadto aloes przyspiesza porost włosów. Moja siostra stosuje również żel aloesowy na zmiany łuszczycowe występujące na granicy włosów i skóry twarzy- z tego co mi wiadomo to sprawdza się całkiem nieźle ;)

3. Łagodzący żel do ciała- szczególnie po depilacji lub przy nasileniu objawów AZS (również u dzieci)

4. Na oparzenia słoneczne i gapiostwo Madzi- Naprawdę niewyobrażalnie często robię sobie krzywdę gorącym garnkiem, piekarnikiem lub żelazkiem. Rzecz jasna nie specjalnie :) Udało mi się nawet kiedyś oparzyć parowarem.... Zakrytym ;) Na takie okazje zawsze mam mały słoik żelu aloesowego w lodówce. Chłodzi, łagodzi i przyspiesza gojenie się oparzenia.  Tak samo działa w przypadku oparzeń słonecznych. Jeśli kiedyś wybrałabym się na jakieś tropikalne wakacje (co raczej mi nie grozi, biorąc pod uwagę moją delikatnie mówiąc niechęć do upałów i słońca) to jedynymi kosmetykami jakie zabrałabym ze sobą byłby krem z filtrem 50+ i żel aloesowy (i cała waliza innych,niepotrzebnych, ciężkich pierdół...)

5. Na ukąszenia owadów- żadna apteczna maść na ukąszenia tak dobrze nie łagodzi. Serio.


KĄCIK IKTORNA: Na wszelakie ukąszenia Iktorn poleca okład z surowego ziemniaka. Przepis: jak Cię coś uwaliło, weź sobie ziemniaka (pyrę, kartofel, barabolę, kompela, kumpira) uchlastaj plaser nożem i przyciśnij w miejsce ugryzienia na około 5 - 10 min (może delikatnie piec)



* jako że aloes w około 98 procentach składa się z wody, należy zwracać uwagę na to, czym go podlewamy oraz nawozimy (jeżeli hodujemy sobie aloes sami i stosujemy go poźniej na skórę). Firmy koreańskie produkujące żele aloesowe w większości przypadków wykorzystują wyciąg z aloesu pochodzącego z wyspy Jeju, która (podobno) jest najczystszą i najmniejszą prowincją Korei Południowej.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Felicea Naturalny olejek regeneracyjny- recenzja z analizą składu

Łuszczyca- co zrobić jak nie wiadomo co robić ;)

Sposoby na trwały makijaż bez efektu "tynku", "tapety" i "ciastka"